Przerywanie niechcianej drogi do Europy
Kardynał Glemp trafnie zauważył w związku z rozpoczęciem się kolejnej fazy awantur o ustawę antyskrobankową, że oto świat z zainteresowaniem na nas patrzy, ciekaw, co też Polacy zrobią ze swoją wywalczoną nareszcie wolnością i demokracją. Z przyjemnością stwierdzam, że w tej sprawie jesteśmy z księdzem kardynałem tego samego zdania.
Dalej ksiądz prymas proponuje, abyśmy ustawę antyskrobankową ofiarowali Europie – i tu nie jesteśmy już tego samego zdania, bowiem ja wziąłem sobie do serca nauki swojego protestanckiego dziadka, który zawsze powtarzał, by nie uszczęśliwiać bliźnich wbrew ich woli. Otóż wydaje mi się, że jeśli komuś coś ofiarowujemy, powinniśmy się zastanowić, czy obdarowany będzie zadowolony z prezentu – w przeciwnym wypadku mogłoby dojść do tego, że ktoś wpadłby na pomysł np. ofiarowania księdzu prymasowi na imieniny dobrze prosperującego sex shopu o korzystnej lokalizacji.
Pomysł jest oczywiście bardzo dowcipny, ale trzeba potencjalnego ofiarodawcę przestrzec, że tym prezencikiem zapewne nie zaskarbi sobie wdzięczności księdza kardynała ani też jego poparcia w swoich interesach. I należy przypuszczać,że właśnie o to księdzu kardynałowi chodzi.Bo ów powrót do Europy, o którym tyle się ostatnio mówi, i o którym wielu ludzi w Polsce marzy, wcale nie dla wszystkich będzie korzystny.
Europa bowiem to – w przeciwieństwie do Azji – kontynent, na którym kościół jest bardzo starannie oddzielony od państwa i nie ma wielkiego wpływu na politykę, i to już od dawna. U nas natomiast wielkie zasługi dla umocnienia politycznej roli kościoła położyli komuniści, zupełnie niezależnie zresztą od tego, co sobie w tej sprawie planowali, ale ich talenty do osiągania maksymalnej rozbieżności między planami a rzeczywistością są powszechnie znane. Tak czy owak na dalsze prześladowania, tak dla kościoła wzmacniające, liczyć już nie można i widmo zlaicyzowanej Europy zaczęło krążyć po Episkopacie.
Ta groźna Europa ma również i to do siebie, że jest demokratyczna, a demokracja nie jest bynajmniej ulubienicą kościoła katolickiego – przeciwnie, to nie gmina wybiera proboszcza, jak u heretyków, nie diecezja wybiera biskupa, ale ich wszystkich przywozi się – mówiąc po laicku – w teczce. „Demokracja jest – mawiał Władysław Gomułka – ale nie dla wszystkich”. W kościele katolickim jest ona zastrzeżona dla kardynałów, którzy demokratycznie wybierają papieża i to by było na tyle. Największe protesty zwolenników ustawy antyskrobankowej budzi pomysł przeprowadzenia w tej sprawie referendum, co jest zupełnie oczywiste: przecież gdyby większość katoliczek nie chciała sobie robić skrobanek, ustawowy zakaz nie byłby do niczego potrzebny. Jednakże kościół katolicki – instytucja o wielowiekowej tradycji – doskonale pamięta, że prapraprababki dzisiejszych katoliczek wierzyły w swoim czasie w Perkuna i Światowida i bynajmniej nie chciały się po dobrej woli ze swoją wiarą rozstać: dla ich dobra, choć wbrew ich woli, należało te słowiańskie zabobony wyrżnąć z ich świadomości, bowiem uszczęśliwianie bliźnich wbrew ich woli jest właśnie istotą misji kościoła.
Nie o to przecież chodzi, by chodziły na lekcje religii te dzieci, które chcą na nie chodzić do kościoła – rzecz w tym, aby zmusić do uczestnictwa tych, którzy do kościoła z własnej woli ani potrzeby nie pójdą i dlatego przymus szkolny jest w tej sprawie kąskiem tak łakomym. W owej groźnej ideowo Europie sprawdzono eksperymentalnie ponad wszelką wątpliwość, że kościół nie dysponuje środkami ani sposobami perswazji, które mogłyby odwieść wiernych od stosowania środków antykoncepcyjnych i przeprowadzania skrobanek. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji chce kościół wykorzystać czas, kiedy Polska nie stała się jeszcze państwem demokratycznym, a członkowie parlamentu nie są przedstawicielami społeczeństwa, w związku z czym można nimi dosyć łatwo manipulować.
I oto ten sam parlament, który – jak się często słyszy – nie jest godny uchwalić nowej konstytucji, okazuje się wygodny do uchwalenia ustawy antyskrobankowej; ksiądz prymas ma nadzieję, że przy pomocy swoich gromkich oświadczeń zdoła go do tego przymusić.
To zresztą bardziej prawdopodobne niż perspektywa, że wzruszona naszym darem Europa porzuci swoje demokratyczne przyzwyczajenia, a kardynała Glempa obwoła swoim duchowym przywódcą – pewne natomiast, że Jeśli tego rodzaju ustawę uchwalimy, zaznaczymy tym samym swoją od Europy odrębność, dowiedziemy, że chcemy iść inną drogą, którą zresztą kroczy wiele ludów Azji przyznających swoim przywódcom religijnym prawo rządzenia państwem.
Naprawdę interesujące, czy na swojej drodze do Europy dokonamy i tego zwrotu w kontynuacji?
3 lutego 1991
« Walc Jan, Przerywanie niechcianej drogi do Europy, 3 lutego 1991, Wokanda, cykl felietonów : Z notatnika korespondenta wojennego, przedruk: Jan Walc, "Ja tu tylko sprzątam", W-wa, 1995
Tagi: Aborcja, Kościół, Etos, Transformacja