["Architekt Arki" : recenzja] Stefan Meller, Czy Adam Mickiewicz zmanipulował Jana Walca?
Kim jest i jak pisze Jan Walc, nie ma co przypominać; raz zachwyci, innym razem doprowadzi do szału, albo inaczej: Jan Walc chwyta za pióro, kiedy już sam siebie doprowadzi do szału. Więc nawet wówczas, gdy Walc drażni i irytuje, nie można mu odmówić pewnych racji. Tą racją jest jego głębokie, nieodparte przekonanie o konieczności dokonania porachunków ze swymi bohaterami pozytywnymi bądź negatywnymi, o najgłębszej z możliwych potrzebie wezwania siebie samego na pojedynek.
Ale... Ale gdyby Jana Walca nie było, trzeba by go było wymyśleć, bo jest on niezbędną szczepionką, przeciwciałem naszych stereotypów. Modlić się tylko wypada, żeby sam nie zachorował, no i żeby sam też trafił na swoje własne przeciwciała.
Tym razem wziął się Walc za Adama Mickiewicza. Napisał zwartą książkę, pod świetnym tytułem i ze świetnymi tytułami rozdziałów. Rozłożył twórczość wieszcza na fragmenty i spróbował odpowiedzieć na ważne. bardzo ważne pytanie, czy mianowicie z Mickiewicza rozebranego na kawałki da się w następnej kolejności złożyć Mickiewicza poprzedniego?
Dlaczego to pytanie jest tak ważne? Walc próbuje w największym napięciu ukazać kontrast między tak zwaną ogólną wymową dzieła Mickiewicza, które stało się częścią naszego wspólnego myślenia o Polsce, a niespójnością i wzajemną nieprzystawalnością zarówno intelektualną, jak też filozoficzną i historyczną części składowych dzieła. Czyni to przede wszystkim jako historyk literatury i z jej punktu widzenia. Myślę, że historyk nie jedno mógłby tu dodać: choćby prawdziwy opis roku 1812, tak sielski i optymistyczny u Mickiewicza, tak jednoznaczny.
Walc walczy przeciw Mickiewiczowi. Apostoł walki przeciw mitom wzywa na pojedynek wieszcza, o którym uważa, iż jest twórcą nowoczesnej polskiej mitologii.
Opinia Jana Walca jest z grubsza następująca. Poglądy Adama Mickiewicza nie tylko nie były przejrzyste, ale i on sam o tym wiedział. Z zimną krwią zatem usiłował stworzyć rodzaj przekładańca, który mógłby ogarnąć całość narodowej świadomości. Droga do sukcesu prowadzić musiała, z założenia niemal, przez wielki zabieg manipulacyjny. I tak oto, Adam Mickiewicz jest w relacji intelektualnej Walca "Wielkim Manipulatorem" naszej wspólnej dziedziczonej świadomości.
Nie przytaczam, co oczywiste, wielkiej liczby przykładów pomieszczonych w książce przez Walca. Wszystkie są przekorne, wszystkie świadczą o świeżym oku; wszystkie wreszcie ukazują zdyscyplinowaną inteligencję autora, który wiadomo, jak bardzo jest błyskotliwy - jednak tym razem trzyma się w ryzach. Jak na niego, rzecz jasna. Słowem, nie mam wątpliwości, że jest to niezwykle ciekawa, pasjonująca rozprawa i o Mickiewiczu, i o nas samych. Krzywe zwierciadło, w którym odbija się Adam Mickiewicz, ukazuje w tle nasze własne twarze, wykrzywione w grymasie. Widać je wszakże niewyraźnie i dlatego nie potrafię odpowiedzieć, co to za grymas: zdziwienie, że się było zmanipulowanym i wywołana tym złość, czy też zdziwienie i podziw dla aż takich umiejętności Wieszcza.
Kilka słów zatem o owym tle. O ile z napięciem śledziłem wywody Walca konstruującego obraz “Wielkiego Manipulatora", o tyle zabrakło mi opisu manipulowanych. Tych nas wszystkich wówczas i teraz. Zabrakło mi tej równowagi, którą daje w podobnych sytuacjach włączenie do myślowej konspiracji medium. Dla Mickiewicza jego medium byli rodacy. Jest ich w tej książce, moim zdaniem, za mało. Rozumiem, że w książce pomyślanej jako naukowa, to znaczy zobowiązanej do ścisłego trzymania się wytyczonego celu, takie okrojenia są zbędne. Ufam jednak, że Jan Walc napisze jeszcze jedną książkę: o manipulatorze i manipulowanych. Bo to dopiero manipulowani odpowiadają do końca na pytania o manipulatora.
Domyślam się, że niejeden recenzent i czytelnik napadnie na Autora. Każdy będzie miał inny powód, inny zestaw argumentów, lepiej lub gorzej zestawionych. I w związku z tym, jeszcze dwa słowa do krytyków i do samego autora.
Jest to książka poważna, bo poważne są w niej pytania i - choć tak rozpalone - poważne są odpowiedzi. Proszę docenić ten żar, bo nie ma go znowu wokół nas aż tak wiele, a tylko w takim ogniu można przekuwać miecze. A Jan Walc produkuje miecze, którymi chce po swojemu zabliźniać rozdrapane rany. To słowo pierwsze.
A słowo drugie jest takie: Jan Walc, jeszcze jako dziecko, został uwiedziony (czytaj: zmanipulowany) przez Adama Mickiewicza, i w mężny sposób usiłuje stawić czoło ternu wielkiemu konfliktowi serca i mózgu. Chce się dowiedzieć, jaki by był - on sam, jacy bylibyśmy my wszyscy, gdyby nie było Adama Mickiewicza.
Ale Adam Mickiewicz był i jest.
« Meller Stefan, Czy Adam Mickiewicz zmanipulował Jana Walca?, Ex Libris 1991 nr 11 s. 2
Tagi: Architekt Arki, Meller Stefan