W poszukiwaniu zaginionej lewicy
Gdyby zaś o lewicowości bądź antylewicowości PZPR wnioskować na podstawie jej historii, z powracającym leitmotivem rozpędzania robotniczych demonstracji, przy czym wariant liberalny to pałki i ścieżki zdrowia, ale niejednokrotnie stosowano też wariant z karabinami maszynowymi, otóż na podstawie takiej historii trzeba by tę partię określić jako antylewicową.
Nie zapomnę nigdy widzianego w telewizji w sierpniu 1980 roku obrazu – chyba z plenum KC: Gierek intonuje „Międzynarodówkę”, kamera panoramuje po sali, wszyscy powstają z miejsc i podejmują śpiew, a każdy z nich wygląda z grubsza jak Szydlak – dobra setka spasionych właścicieli PRL-u śpiewa tę właśnie pieśń przeciw strajkującym robotnikom.
Nie tylko nie mogę, ale i nie chcę tego obrazu zapomnieć, a skoro go pamiętam, nie jestem w stanie traktować serio wiadomości, jakoby PZPR była partią lewicową. Póki mówi to o sobie ona sama, nie czuję się zdziwiony ani podenerwowany; używanie słów niezgodnie z ich znaczeniem zawsze było dla tej partii czymś najnaturalniejszym w świecie. Sytuacja zaczyna się komplikować, kiedy w ten sposób zaczynają o niej mówić inni, bo tu ma swój początek szereg nieporozumień, które byłyby śmieszne, gdyby nie były tak bardzo niebezpieczne.
17 czerwca 1990
« Walc Jan, W poszukiwaniu zaginionej lewicy, 17 czerwca 1990, Wokanda,
Wielkie spotkanie
(...)Nie wiem, jak Państwo, ale ja w tej sprawie odebrałem historyczną lekcję, której mam nadzieję nie zapomnieć do śmierci, lekcję Sierpnia 1980 roku.
Ileż to się słyszało jeszcze bezpośrednio przed tym Sierpniem głosów, że społeczeństwo takie-owakie i że tak naprawdę to chce tylko kiełbasy, po czym historia sądy owe – mówiąc łagodnie – zweryfikowała.
Nastąpiło to wielkie spotkanie, które znalazło dla siebie nazwę „Solidarność”.
Cały świat był zachwycony i mówił, że to niesłychane. I pewnie miał rację – to się nie mogło utrzymać i tego już nie ma. Jedni ludzie „Solidarności” mówią, że wszystko by było cacy, tylko jajogłowi w Warszawie mącą (chodzi tu o tych samych, co dymali do Gdańska czy Szczecina wspierać strajki, pomagać w negocjacjach, pisać rezolucje czy programy).
« Walc Jan, W obronie poczętej nadziei , 11 listopada 1991, Wokanda, cykl felietonów: Z notatnika korespondenta wojennego, przedruk : Jan Walc, "Ja tu tylko sprzątam", W-wa, 1995
„Solidarność” wymyślił nie kto inny, tylko Jacek Kuroń
Z pewną nieśmiałością powiem wręcz tak: „Solidarność” wymyślił nie kto inny, tylko Jacek Kuroń, i to on – i tylko on – powinien w sierpniu 1980 roku zostać jej przewodniczącym. Jeżeli stało się inaczej, to nie dlatego, że Jackowi zabrakło kwalifikacji elektryka (obawiam się, że w tym temacie naprawdę okazałby się kiepski), ale z tego powodu, że towarzysze z elektrykiem gotowi byli rozmawiać, natomiast inteligenta bali się jak diabeł święconej wody.
« Walc Jan, Kuroń do zupy, kucharka do rządu, 22 stycznia 1993, Życie Warszawy,; cykl felietonów: Nie do życia, przedruk : Jan Walc,