Szczęsna Joann
Jan Olaszek, ze wstępu do książki "Jan Walc. Biografia opozycjonisty" wyd. Trzecia Strona, Warszawa 2018
CZY WARTO PRZYPOMINAĆ POSTAĆ JANA WALCA?
Janek przejechał się po nim walcem - w ten sposób redaktorka drugoobiegowego Biuletynu Informacyjnego Joanna Szczęsna skomentowała artykuł o peerelowskim prokuratorze napisany przez bohatera tej książki1. Gra słów dobrze oddaje sposób, w jaki Jan Walc niekiedy postępował z ludźmi, o których pisał. Ofiarami jego ostrego pióra padali działacze partyjni, milicjanci, prokuratorzy, luminarze polskiej literatury, przywódcy opozycji demokratycznej, dawni i aktualni koledzy, a nawet nauczycielki jego córki. Nie dziwiłoby zatem, gdyby Walc podpadł wielu ludziom i gdyby wszyscy wyrażali się o nim źle. Tymczasem tak nie jest. O Walcu równie ciepło wypowiadali się niedawno dziennikarze związani z Gazetą Wyborczą i publicyści prasy prawicowej . Wynika to pewnie głównie z przywileju przedwczesnej śmierci, która sprawiła, że bohatera tej książki ominęły najgorętsze spory polityczne w III RP i jednoznaczne zaszufladkowanie do któregoś ze skłóconych ze sobą obozów. Z pewnością jednak to nie jedyny powód ekumeniczności dobrej pamięci o Walcu. Na swoją nieprzystawalność do utartych schematów i pozornie oczywistych podziałów zapracował on przede wszystkim tym, jak żył, a nie tym, kiedy zmarł. Nie pasował do żadnego z rodzących się w pierwszych latach wolnej Polski obozów politycznych i ideowych. Miał zbyt nie szablonowe poglądy. Łączył niechęć wobec wpływu Kościoła katolickiego na politykę oraz krytykę liberalizmu gospodarczego z ostrym antykomunizmem, poparciem dla lustracji i wyraźnego rozliczenia się z PRL.
Czy nietypowa kombinacja przekonań to wystarczający powód, żeby pisać o kimś książkę? Walc nie kierował żadną gazetą ani partią, nie piastował wysokich stanowisk, nie stał na czele ruchu społecznego. W żadnej dziedzinie nie osiągnął takiej pozycji, żeby zostać klasykiem i trafić na łamy podręczników. Tymczasem na polskim rynku wydawniczym do dzisiaj nie ma kompletnych naukowych biografii znacznie bardziej znanych postaci, jak choćby redaktor naczelny paryskiej Kultury Jerzy Giedroyć czy jeden z głównych architektów polskiej transformacji i wybitny historyk Bronisław Geremek. I jeszcze jedno: Walc żył bardzo krótko, bo tylko czterdzieści pięć lat. Można mieć wątpliwości, czy w takim czasie człowiek jest w stanie osiągnąć tyle, żeby przejść do historii. Czy warto zatem przypominać postać Jana Walca? Czy warto o nim pisać, czytać i pamiętać? Gdybym nie był absolutnie przekonany, że na te pytania trzeba odpowiedzieć twierdząco, to nawet nie próbowałbym zaczynać pisania tej książki. Sądzę, że obszerny i zróżnicowany dorobek publicystyczny oraz krytyczno-literacki Walca zasługuje na miejsce w historii polskiej kultury, dziennikarstwa i polityki. Jednocześnie jego życiorys, chociaż krótki, był bardzo bogaty w interesujące wydarzenia; bohater tej książki funkcjonował w zróżnicowanych środowiskach pracował w wielu miejscach. Analiza jego życia pokazuje z interesującej perspektywy takie tematy jak: Marzec ?68 i jego skutki, zjawisko wilczych biletów w PRL, funkcjonowanie szkół średnich, dzieje tygodnika Polityka i Instytutu Badań Literackich, tworzenie się opozycji demokratycznej i niezależnego ruchu wydawniczego, specyficzny mikroświat Podkowy Leśnej czy życie codzienne internowanych w sta?nie wojennym. Książka o Walcu w mojej ocenie rzuca snop światła na niemały kawałek historii Polski w drugiej połowie XX w.
Walc Jan pokazuje się w miejscu zameldowania bardzo rzadko, nosi brodę, posiada opinię fircyka napisał w 1975 r. w krótkiej notatce sierżant milicji z komendy na Żoliborzu, który miał sprawdzić, kto faktycznie mieszka u rodziców bohatera tej książki3. Nie można odmówić tej lakonicznej charakterystyce przynajmniej częściowej racji. Zapewne byli tacy, którzy w taki właśnie sposób postrzegali Walca, choć pewnie więcej osób zamiast fircykiem nazwałoby go pieniaczem. Był bowiem człowiekiem, który często bronił swoich racji do upadłego. Jednocześnie ograniczanie się do takich charakterystyk Walca byłoby niezwykle krzywdzące. Był on bowiem postacią o bogatym dorobku, a jednocześnie barwną i ciekawą: słynącym z ostrego pióra krytykiem literackim, literaturoznawcą piszącym rozprawy o Tadeuszu Konwickim i Adamie Mickiewiczu, sekretarzem Jarosława Iwaszkiewicza porządkującym jego archiwa a zarazem jednym z naj ostrzejszych krytyków jego postawy, nauczycielem w Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Batorego, współpracownikiem tygodników Polityka i Kultura, wreszcie wieloletnim działaczem opozycji demokratycznej oraz czołowym publicystą i drukarzem drugiego obiegu w PRL. Samo powyższe wyliczenie pokazuje nietuzinkowość tej postaci, dzisiaj niemal zupełnie zapomnianej. Pisząc książkę o Walcu, starałem się przypomnieć jego dorobek publicystyczny i krytyczno-literacki oraz dorobek życiowy związany z nonkonformistyczną postawą w czasach PRL. Jednocześnie, chociaż nie ukrywam, że cenię dorobek Walca i mam duże uznanie dla jego postawy, nie zamierzam uciekać od spraw, w których popełniał błędy, w najzwyklejszy sposób się mylił, przekraczał granicę uczciwej krytyki czy nie zachowywał się fair.
Książka ta jest typową biografią historyczną. Odtwarzam w niej i analizuję kolejne etapy życia Jana Walca od młodości po przedwczesną śmierć. Interesuje mnie przy tym przede wszystkim jego aktywność publiczna. Życie prywatne bohatera pojawia się na kartach tej książki tylko wtedy, kiedy było powiązane z działalnością polityczną, publicystyczną czy naukową, chociaż oczywiście nie sposób pokazać bohatera książki jako człowieka z krwi i kości, abstrahując od osobistej sfery jego życia. Tytuł książki Jan Walc biografia opozycjonisty jest nie przypadkowy. Jako historyka badającego dzieje różnych form sprzeciwu wobec systemu politycznego PRL interesuje mnie głównie ten aspekt jego działalności. Po 1989 r. pozostawał on, chociaż w zupełnie innym sensie, w opozycji. Nie zwalczał nowego porządku tak jak starego, ale ostrze jego krytyki dotyczącej świata polityki się nie stępiło.
Koncentrując się na politycznych aspektach życia i twórczości Jana Walca, nie sposób abstrahować od tego, co pisał o literaturze; jego podejście do kultury zakładało udział twórców w życiu politycznym i społecznym. Głos Walca na temat kultury i sztuki był najczęściej jego komentarzem do jakiejś części rzeczywistości. Było tak nie tylko, kiedy pisywał o starszym od siebie o pokolenie Tadeuszu Konwickim, ale również gdy pisał o Adamie Mickiewiczu. Literatura i polityka w życiu Walca nie były odrębnymi sferami, wręcz przeciwnie: czytając jego teksty i odtwarzając elementy biografii, miałem wrażenie, że te dwie istotne części jego życia nieustannie się przenikały oraz że jego opozycyjność nie była tylko kwestią postawy politycznej, ale również charakteru; przejawiała się więc w różnych sferach życia: politycznej, zawodowej i prywatnej. Nie znaczy to, że bohater tej książki był postacią jednowymiarową, właśnie takim pieniaczem, który zawsze jest czemuś przeciwny dla samego sprzeciwiania się. Niektórzy mogli go tak odbierać, ale chodziło mu o coś więcej i próbował też robić coś więcej.
Książka ma charakter naukowy. Poza opowiedzeniem czytelnikom życiorysu Walca starałem się znaleźć odpowiedź na kilka kluczowych pytań badawczych, m.in. o to, co sprawiło, że Jan Walc został opozycjonistą i o rolę, jaką odgrywał w ruchu opozycyjnym funkcjonującym w Polsce w latach 1976 - 1989, zarówno jako działacz opozycji, jak i autor tekstów. W kolejnych rozdziałach analizuję jego poglądy na kluczowe problemy tego czasu (ale też pierwszych lat III Rzeczpospolitej). Jednocześnie życie Jana Walca starałem się opisać w sposób atrakcyjny dla różnych odbiorców, również tych niewprowadzonych w meandry dziejów opozycji demokratycznej i kultury niezależnej.
Biografię Walca przedstawiłem w pięciu rozdziałach:
Szybki koniec młodości
opisuje korzenie rodzinne, czas nauki w szkole, początek studiów i założenie rodziny, a następnie udział w protestach studenckich w 1968 r. i represje zastosowane wobec bohatera tej książki przez władze.
Poszukiwanie miejsca
dotyczy czasu, kiedy Walc kończył studia i podejmował kolejne prace, których najczęściej był pozbawiany z powodów politycznych. Jednocześnie był to czas jego debiutu na łamach prasy społecznej i kulturalnej oraz pisania pracy doktorskiej o Tadeuszu Konwickim.
Wolny wałkowy
to czas współpracy z Komitetem Obrony Robotników, aktywności publicystycznej na łamach prasy niezależnej i udziału w jej drukowaniu.
Dekada "Solidarności"
dotyczy lat 80. Śledzimy drogę życiową Walca w tym czasie poprzez jego udział w ogromnym ruchu społecznym, rozpoczęcie pracy w Instytucie Badań Literackich PAN, internowanie, aktywność w konspiracji i wyjazdy zagraniczne.
Nieprzystający
dotyczy lat aktywności publicystycznej Walca w pierwszych latach III Rzeczpospolitej.
Jan Olaszek, ze wstępu do książki Jan Walc. Biografia opozycjonisty. wyd.Trzecia Strona, Warszawa 2018
spotkanie na temat książki:
« Jan Olaszek,Jan Walc. Biografia opozycjonisty. wyd. Trzecia Strona, Warszawa 2018
1981 Warszawa, 23 maja 1981 Spotkanie z okazji rozwiązania NOW-ej
« Fot. Erazm Ciołek copyright Erazm Ciołek
Jan Olaszek, Wolny wałkowy, Więź, 2018
Siedemdziesiąt lat temu urodził się Jan Walc, opozycjonista, podziemny drukarz, publicysta i krytyk literacki. Zmarł przedwcześnie w 1993 roku. Dziś jest postacią niemal zapomnianą.
Janek przejechał się po nim walcem ? w ten sposób redaktorka drugoobiegowego Biuletynu Informacyjnego Joanna Szczęsna skomentowała po latach napisany przez Jana Walca artykuł o peerelowskim prokuratorze Witoldzie Rozwensie, który będąc pod wpływem alkoholu postrzelił dziecko, myśląc, że to pies sąsiadów dybiący na skórę upolowanego przez niego zwierzęcia. Walc opisał przebieg procesu w tej sprawie, szczegółowo opisując arogancki styl bycia oskarżonego, który nawet na ławie sądowej chwalić się miał markowym zegarkiem. Tekst nie wszystkim w środowisku opozycyjnym się podobał; wielu ludzi z nim związanych uważało go za przejaw kopania leżącego. Walc jednak miał taki temperament. Kiedy coś pisał, to mało kogo oszczędzał. Ofiarami jego ostrego pióra padali działacze partyjni, milicjanci, prokuratorzy, luminarze polskiej literatury, przywódcy opozycji demokratycznej, dawni i aktualni koledzy, a nawet nauczycielki jego córki.
Niezwykle trudno w kilku słowach odpowiedzieć na pytanie, kim był Jan Walc. Był bowiem postacią o bogatym dorobku, a jednocześnie barwną i ciekawą: uczestnikiem protestów w Marcu ?68, słynącym z ostrego pióra krytykiem literackim, literaturoznawcą piszącym rozprawy o Tadeuszu Konwickim i Adamie Mickiewiczu, sekretarzem Jarosława Iwaszkiewicza porządkującym jego archiwa, a zarazem jednym z najostrzejszych krytyków jego postawy, nauczycielem w Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Batorego, współpracownikiem tygodników Polityka i Kultura, wreszcie ? wieloletnim działaczem opozycji demokratycznej oraz czołowym publicystą i drukarzem drugiego obiegu w PRL oraz poczytnym dziennikarzem w III Rzeczypospolitej.
Politycznie bezrobotny
Po Marcu ?68 Walc miał wilczy bilet. W czasie tego polskiego miesiąca należał do czołowych protestujących studentów polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, został członkiem uniwersyteckiego komitetu strajkowego, a potem na kilka miesięcy trafił do aresztu. W kolejnych latach właściwie pozbawiony był szans na dostanie stałej pracy. Jako bardzo zdolny student chciał zostać na uczelni, ale wiadomo było, że nie ma na to szans. Walc zresztą nie poprawiał swojej sytuacji, zachowując niepokorną postawę. Bronił zwalnianych z pracy naukowców, w kole naukowym polonistów organizował spotkania, w których pojawiały się nawiązania do polityki, co nie mogło podobać się władzom. Uniemożliwiono mu podjęcie studiów doktoranckich: tak na Uniwersytecie Warszawskim, jak i w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Walc napisał jednak i obronił w 1977 r. doktorat o twórczości Tadeusza Konwickiego. Już wcześniej związał się ze środowiskiem IBL, gromadzącym wielu kontestatorów. Etat naukowy dopiero w czasach Solidarności, który zresztą z powodu swojej działalności opozycyjnej po kilku latach utracił.
Pierwsza połowa lat siedemdziesiątych w życiu Walca była czasem poszukiwania sobie miejsca w rzeczywistości PRL. Tylko rok trwała jego praca w słynnym warszawskim Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Batorego, jak się wydaje, tyleż z powodu jego nieszablonowego podejścia do uczniów i nieco nonszalanckiego sposobu bycia, co z powodu spraw politycznych. Nie przedłużono z nim umowy, a jego sprawa stała się głośna m.in. za sprawą reportażu Hanny Krall na temat jego sytuacji, który ukazał się na łamach tygodnika Polityka. Walc krótko wykładał w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej i Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, ale obie te prace były raczej tylko epizodami. Krótko pracował jako sekretarz Jarosława Iwaszkiewicza, co jednak szybko się skończyło w połowie lat siedemdziesiątych.
Publicysta bezlitosny?
Swojego miejsca Walc szukał również w czasopismach społeczno-kulturalnych i tutaj ? chociaż nie dostał nigdzie stałego zatrudnienia ? zagrzał miejsce na dłużej, bo jego teksty drukowano przez dobrych kilka lat. Publikował głownie w Polityce, ale też m.in. w Kulturze, Współczesności, Szpilkach, Literaturze na świecie i Studencie. Pisywał głównie recenzje literackie, ale na łamach niektórych z wymienionych czasopism ukazywały się również niezwykle żywo napisane reportaże jego pióra.
Największy rozgłos wzbudziły dwa teksty: opublikowany na łamach Polityki pełen pikantnych szczegółów reportaż na temat blichtru i spożywania alkoholu w czasie balu maturalnego uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Reytana oraz tekst, w którym Walc opisał popełniane przez dwie nauczycielki swojej córki błędy, pod wymownym tytułem 98?6+1=91. Ten drugi tekst doprowadził do procesu o zniesławienie wytoczonego Walcowi przez nauczycielki. Kiedy wziął na warsztat książkę napisaną na bazie jednej z prac doktorskich o życiu literackim stolicy w XIX-wieku i poddał ją miażdżącej krytyce w sprawie zabrał głos nawet dziekan Wydziału Historycznego UW. Z kolei na łamach Studenta napisał swoją autorską wersję Ody do młodości Adama Mickiewicza z podtytułem a la Życie Literackie i wymową na część konformizmu, jednocześnie wyśmiewając mocno popierającego władze PRL pisarza i publicystę Władysława Machejka. Nie wszystkie teksty Walca były napisane w tak prowokacyjny sposób, ale zdecydowanie wolał on jako recenzent poddawać czytane dzieła krytyce niż prawić konwencjonalne komplementy.
Miał mocną pozycję, niewielu ludziom w jego wieku udawało się tak często drukować w niezwykle poczytnej Polityce
Po kilku latach obecności na łamach popularnych czasopism Walc nagle zniknął z ich łamów ? na początku 1977 r. Po wyrażeniu przez młodego autora krytycznej recenzji o dziełach dwóch pisarek czołowy publicysta Polityki Daniel Passent porównał go do damskiego boksera i zarzucał, że Walc na swoje opinie nie podaje żadnych argumentów, ostro krytykując ich dzieła; odnosił się też do jego młodego wieku. Po kilku tygodniach pismo opublikowało odpowiedź Walca, gdzie pisał m.in.: Jeśli zaś zechciałby D. Passent przeczytać jakieś dzieła tych pań i znaleźć w nich takie czy inne wartości ? wtedy byłoby o czym dyskutować. Jednak specjalnie książek tych czytać nie chce, widząc, że w płaszczyźnie merytoryczności nie dadzą się one bronić. I to stanowisko nazywam skrajnie konserwatywnym, reakcyjnym, przedkładającym założenia nad sprawdzalne wartości . List przesłany do Polityki napisany był bardzo ostro i widać w nim było emocje. To pismo i inne oficjalne więcej Walca nie drukowały, ale powodem nie był jego recenzencki temperament.
Walc zniknął z łamów prasy społeczno-kulturalnej w związku z podjęciem przez niego współpracy z opozycją demokratyczną, które nastąpiło na przełomie lat 1975-1976 r. Charakterystyczne, że to nie bohater tego tekstu uznał, że jako opozycjonista nie chce już dłużej poddawać tekstów cenzurze; przeciwnie - przez pewien czas liczył on na możliwość publikowania zarówno oficjalnie, jak i w drugim obiegu (pod pseudonimem). Już wcześniej jednak - po podpisaniu jednego z listów protestacyjnych w sprawie wprowadzanych przez władze poprawek do Konstytucji PRL (wpisane tam zostały wówczas m.in. przewodnia siła PZPR i sojusz z ZSRR) ? jego aktywność została dostrzeżona i usunięcie go z życia publicznego było kwestią czasu. Po prostu w pewnym momencie przestano go drukować ? nie tylko zresztą w Polityce, gdzie jego teksty ukazywały się najdłużej, ale również w innych pismach.
Z dokumentacji Służby Bezpieczeństwa jasno wynika, że stało się to za jej sprawą. W jednym z dokumentów dotyczących Walca zapisano: Publikacje wymienionego często charakteryzują się wrogim nastawieniem do osiągnięć socjalizmu lub do ludzi, których postawa polityczna jest prawidłowa. Ostatnio Walc zaprezentował swą wrogą postawę, podpisując petycję skierowaną do Sejmu PRL, wyrażającą sprzeciw wobec projektowanych zmian w Konstytucji, a w szczególności przeciwko określeniu w ustawie zasadniczej kierowniczej roli PZPR. Ze względu na postawę Jana Walca celowym jest podjęcie kroków, które uniemożliwiłyby mu publikowanie swoich artykułów w prasie. Na dokumencie przełożony funkcjonariusza zanotował odręcznie polecenie przesłania papierów do Departamentu III MSW z prośbą o spowodowanie zablokowania Walcowi możliwości publikowania w prasie.
Ostre pióro w podziemiu
Walc zaczął współpracę z Komitetem Obrony Robotników, wkrótce związał się z niezależną prasą: Biuletynem Informacyjnym, Głosem, Krytyką i Zapisem. W kolejnej dekadzie publikował w Niezależności, Kulturze Niezależnej, Tygodnika Mazowsze i wciąż ukazującej się Krytyce oraz cenzurowanym ale reprezentującym stronę opozycyjną Tygodniku Solidarność (w 1981 r.) Walc w swojej publicystyce z pasją ujawniał przewinienia peerelowskich prokuratorów i milicjantów. Napisał własną odpowiedź na najsłynniejszy esej wschodnioeuropejskiego ruchu dysydenckiego, czyli Siłę bezsilnych Vaclava Havla, który zatytułował Słabość wszechmocnych. Pokazał w nim różnicę między ruchem dysydenckim dającym świadectwo moralności, a samoorganizującą się opozycją polityczną. Kiedy dostał ofertę opublikowania w formie książki swojego doktoratu o Tadeuszu Konwickim w zamian za wycofanie się z publikowania w drugim obiegu, nie tylko odmówił, ale właśnie w niezależnym piśmie całą sprawę nagłośnił. Walc w swoich tekstach walczył nie tylko z władzami PRL, ale też chciał, żeby kultura niezależna stała się prawdziwie niezależna i dopuszczała możliwość krytykowania również swoich, czyli ludzi opozycji. Z tego prawa zresztą skwapliwie korzystał, ostro pisząc zarówno o ludziach mu środowiskowo bliskich, jak i dalekich. Oberwało się od Walca m.in. Hannie Krall, Andrzejowi Szczypiorskiemu, Leszkowi Moczulskiemu i Piotrowi Wierzbickiemu.
Walc nie bał się pisać o sprawach trudnych ? najbardziej interesowały go biografie wybitnych polskich pisarzy. Większości z nich nie oszczędzał. Za konformizm ganił Jarosława Iwaszkiewicza, za udział w powojennym kłamstwie Marię Dąbrowską, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego przedstawiał jako człowieka przed wojną posłusznego faszyzującym narodowcom i zamieszczającego antysemickie wypowiedzi w swoich utworach a po wojnie poetę posłusznego komunistom. Przypominał o stalinowskim zaangażowaniu Tadeusza Borowskiego. Jaś tę swoją kontrowersyjność pielęgnował. Potem, moim zdaniem, stał się jej więźniem. Pamiętam jego teksty z lat 80. w "Kulturze Niezależnej" o pisarzach - były, powiedziałabym, okrutne. Jeżeli miał do wyboru interpretację szlachetną i mniej szlachetną, to wybierał mniej szlachetną - podsumowywała jego sposób pisania Joanna Szczęsna, której szczególnie nie spodobał się tekst o Iwaszkiewiczu . Jednocześnie byli pisarze, o których Walc pisał prawie zawsze ciepło i z uznaniem niejako ich oszczędzając. Byli to bohater jego doktoratu Tadeusz Konwicki i Władysław Broniewski, którego rewolucyjną poezję Walc cenił, niezależnie od nachalnego propagowania jej przez propagandę PRL i powojennej postawy tego poety.
Związki Jana Walca z drugim obiegiem i kulturą niezależną nie ograniczały się tylko do pisania tekstów. Jako jeden z niewielu piszących pod imieniem i nazwiskiem w prasie niezależnej Walc sam pracował jako drukarz; co więcej udostępniał na podziemną drukarnię piwnicę swojego domu. Tej sfery dotyczył też jeden z najbardziej znanych jego tekstów, czyli reportaż My wolna wałkowa, w którym Walc przedstawił codzienność opozycyjnych drukarzy, na którą składały się z jednej strony żmudna praca, z drugiej - emocjonujące przygody związane z gubieniem śledzących ich funkcjonariuszy SB.
Sobota. Koniecznie trzeba się wykąpać, bo nie wiadomo, czy w lokalu, do którego pojedziemy, będzie jakikolwiek ślad łazienki, potem instrukcje dla żony, jak załatwiać sprawy, które się zapewne podczas mojej nieobecności pojawią . Pod domem nie ma nikogo, droga wolna. Na ulicy w zasadzie "ogona" nie można złapać, bo służby wyspecjalizowane czekają zazwyczaj w miejscach ściśle określonych, a nie pętają się po mieście, szukając okazji ? pisał Walc w słynnym tekście.
Z łączeniem roli autora i drukarza wiązało się ryzyko, ale też pewne możliwości. Jeden z redaktorów Biuletynu Informacyjnego Seweryn Blumsztajn wspominał: Janek Walc był autorem wybitnym, ale trudnym, tym bardziej że należał do ekipy drukującej ?Biuletyn?. Kiedyś tekst, którego mu nie puściliśmy (zupełnie nie pamiętam, z jakiego powodu), po prostu dopisał w drukarni do numeru.
W latach 80. Walc już nie pracował jako drukarz, koncentrował się przede wszystkim na pisaniu (z przerwą na kilkumiesięczne internowanie w stanie wojennym). Był natomiast członkiem kolegium Niezależnej Oficyny Wydawniczej. We wcześniejszej dekadzie był też wykładowcą Towarzystwa Kursów Naukowych i współorganizatorem słynnego Salonu Walendowskich, czyli jednego z najważniejszych miejsc spotkań opozycjonistów.
Nieprzystający
W wolnej Polsce trudno było mu się odnaleźć jako człowiekowi nieprzystającemu do żadnego z rodzących się wówczas stron politycznego konfliktu. Miał zbyt nieszablonowe poglądy. Antyklerykalizm i krytykę liberalizmu gospodarczego łączył z ostrym antykomunizmem, poparciem dla lustracji i wyraźnego rozliczenia się z PRL. Krytykował konsekwentnie obie strony wojny na górze (choć w obu miał bliskie sobie osoby), postkomunistów i hierarchów kościelnych. Jako dziennikarz Walc początkowo nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Z bliskimi mu ludźmi ze środowiska korowskiego, którzy znaleźli się w Gazecie Wyborczej, różnił go stosunek do rozliczenia się z poprzednim systemem. Początkowo nie mógł znaleźć miejsca realizacji swoich ambicji dziennikarskich ? pisywał dla niszowej Wokandy, później został komentatorem kierowanego przez Kazimierza Wóycickiego Życia Warszawy. W 1989 r. Walc wrócił po kilku letniej przerwie do pracy w IBL. Wkrótce ukazała się jego książka o Adamie Mickiewiczu, która wzbudziła oburzenie wielu badaczy twórczości wieszcza.
Walc z pewnością nie był człowiekiem do końca spełnionym. Z pewnością mógł mieć żal do czerwonego, że tak mu ułożył życie zawodowe. Na pewno wyrzucenie z pracy w szkole, wieloletnie dobijanie się do etatu naukowego i odsunięcie od możliwości publikowania w oficjalnym obiegu traktował jako wyrządzoną mu krzywdę i wielokrotnie do tego wracał. Nie było jednak tak, że podejmując decyzję o opozycyjnym zaangażowaniu Walc był na tyle wypchnięty z systemu, że nie miał nic do stracenia. Kiedy zniknął z oficjalnego obiegu w 1977 r. był człowiekiem niespełna trzydziestoletnim o naprawdę imponującym dorobku związanym z literaturą, który obejmował: prawie pięćdziesiąt recenzji literackich i kilkanaście szkiców opublikowanych na łamach różnych pism; do tego w tamtym roku bronił doktorat. Jak na swój wiek miał mocną pozycję, niewielu ludziom w jego wieku udawało się tak często drukować w niezwykle poczytnej Polityce.
Decydując się na współpracę z KOR Jan Walc miał coś do stracenia i coś stracił. Jednocześnie tak jak mówiła w rozmowie ze mną zaprzyjaźniona z nim Teresa Bogucka ? coś zyskał. Przede wszystkim mocno wspierające się środowisko, z którym się identyfikował. Świat demokratycznej opozycji i kultury niezależnej dał Walcowi dużo i stał się dla niego bardzo ważny. Z pewnością stanowił dla niego wartość, której gotów był on bronić. Co zresztą wielokrotnie robił tak przed 1989 rokiem, jak i później, niezależnie od tego, z kim przyszło mu polemizować.
Jan Olaszek, Wolny wałkowy, Więź, 2018
http://wiez.com.pl/2018/09/22/wolny-walkowy/
« Jan Olaszek, Wolny wałkowy, Więź, 2018