Biuro Interwencyjne KSS”KOR” uważa za swój obowiązek informowanie opinii publicznej o wszelkich przejawach łamania praworządności w naszym kraju. Drastyczność spraw niniejszych każe nam odejść od dotychczasowej praktyki publicystycznej i sformułować
A k t o s k a r ż e n i a
Oskarżamy funkcjonariusza KDMO Łódź-Bałuty Zdzisława Pająka o udział w dokonaniu co najmniej dwu zabójstw:
1/ Zbigniewa Gidelskiego /sygn. akt II DS.46/77/
2/Piotra Łukasiewicza /sygn.akt II DS 95/78/
W obu tych sprawach Prokuratura Wojewódzka w Łodzi umorzyła śledztwo.
Uzasadnienie
1/ W dniu 30 lipca 1977 Zdzisław Pająk wraz z innymi funkcjonariuszami MO: Julianem Majewskim, Bernardem Gosem i Grzegorzem Stokowskim, przesłuchując podejrzanego Gidelskiego pobili go pałką służbową i pięściami na całym ciele, w wyniku czego doznał on rozerwania śledziony, a następnie wylewu krwi do jamy otrzewnej oraz wylewu krwi pod oponą twardą i opony miękkie mózgu, a nadto innych obrażeń ciała, w wyniku czego Gidelski zmarł. Przesłuchanie rozpoczęto o godz. 9.15, pogotowie wezwano o godz. 10.30, zgon nastąpił o godz. 11.40. Sekcja zwłok /k.112 -114 akt/ i badania histopatologiczne /k.115/ wykazały, iż obrażenia będące powodem śmierci denata zadane mu zostały podczas przebywania w gmachu KDMO w przeciągu 12 godzin przed śmiercią, a użycie pałki służbowej wyklucza możliwość zadania tych obrażeń przez innych zatrzymanych w celi.
Prokurator Wojewódzki w Łodzi umorzył w sprawie niniejszej śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy, a mianowicie dlatego, że wszyscy czterej podejrzani milicjanci nie przyznali się do winy, a nadto zgodnie stwierdzili, że każdy z nich podczas przesłuchiwania Gidelskiego opuszczał pokój przesłuchań. W tym stanie rzeczy - konkluduje prokurator w postanowieniu o umorzeniu śledztwa - nie sposób ustalić czy wszyscy podejrzani bili Gidelskiego3 czy też tylko niektórzy z nich, a jeśli tak, to którzy.
Wobec wątpliwości co do winy każdego poszczególnego podejrzanego i w myśl klasycznej zasady, iż wątpliwości tego rodzaju muszą być tłumaczone na korzyść oskarżonego, wiceprokurator Michał Woźniak podpisał dnia 30 grudnia 1978 r. postanowienie o umorzeniu śledztwa. Należy dodać, ze żaden z podejrzanych nie był w toku śledztwa zatrzymany ani też zawieszony w pełnieniu czynności służbowych. W okresie prowadzenia śledztwa w sprawie zabójstwa Zbigniewa Gidelskiego podejrzany Pająk wziął udział co najmniej w jeszcze jednym zabójstwie.
2/ W dniu 26 X 1978 r. funkcjonariusz MO Pająk wraz z drugim milicjantem Prusakiem wyprowadzili z domu i następnie przewlekli do KDMO Łódź-Bałuty Piotra Łukasiewicza. Po "przesłuchaniu” odwieźli go do izby wytrzeźwień. Jak zeznaje lekarz dyżurny /k.49 akt/: "Został on wniesiony do Izby przez trzech funkcjonariuszy i był rozebrany. Jeszcze przed przystąpieniem do badania lekarskiego zauważyłem u dowiezionego bezwładne opadanie kończyny górnej i dolnej. Następnie w trakcie badania le-karskiego stwierdziłem u niego brak zapachu a l k o h o l u z u s t. Dalszym badaniem stwierdziłem nierówność źrenic. Prawa źrenica była szeroka, nie reagująca na światło. Ponadto objawy lewostronnego porażenia połowicznego ciała". Przewieziony z Izby Wytrzeźwień do szpitala Łukasiewicz zmarł. Przyczyną śmierci było urazowe uszkodzenie mózgu. Sekcja wykazała również inne liczne obrażenia.
Wobec bezspornego udziału funkcjonariusza Pająka w dokonaniu powyższych zabójstw Biuro Interwencyjne KSS ”KOR” uważa za swój obowiązek poinformować również o innej sprawie, mającej charakter poszlakowy, w której podejrzenia kierują się w stronę tego samego milicjanta. Jest to sprawa zabójstwa Jana Kowalczyka /sygn.akt II Ds.67/78/, w której Prokuratura Wojewódzka w Łodzi umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy.
3/ W dniu 23 lutego ,1978 o godz. 5 rano przed klatką schodową bloku przy ul. Marysińskiej 69 w Łodzi znaleziono zwłoki Jana Kowalczyka. W bloku tym mieszka przyjaciółka Zdzisława Pająka i konfidentka MCK Grażyna Czuba, w której mieszkaniu Pająk często przebywa.
Przybyły na miejsce lekarz pogotowia nie stwierdził widocznych z obrażeń ciała umarłego /k.57/. Sekcja zwłok wykazała kompletne zmasakrowanie ciała Jana Kowalczyka; rozerwanie prawej komory płuc,; pęknięcie wątroby, krew w komorach mózgu, pęknięcie i połamanie żeber i wiele innych obrażeń. Ich rozległość dała Prokuraturze Wojewódzkiej asumpt do twierdzenia, iż przyczyną śmierci denata był wypadek drogowy. Prokuratura całkowicie zbagatelizowała fakt występowania na całym ciele denata licznych krwiaków, które nie mogły powstać po rozerwaniu komory serca; gdyby więc przyjąć, że Kowalczyk przejechany został przez samochód, trzeba jednocześnie stwierdzić, że - jak wynika z charakteru obrażeń - przedtem został skatowany.
W dniu 20 lutego 1978 r. Kowalczyk wyszedł rano do pracy i więcej do domu nie powrócił. Wracając tegoż dnia z pracy oświadczył kolegom, że ma wezwanie do KDM Łódź-Bałuty i koledzy ci widzieli, jak wysiadłszy z tramwaju udał się w kierunku tejże komendy. Tu urywają się jego udokumentowane ślady. Żegnając się z kolegami Kowalczyk mówił, ze obawia się zatrzymania i prosił o dostarczenie mu do aresztu papierosów.
W toku śledztwa ustalono, że w dokumentach KDMO Łódź-Bałuty, jak również w innych posterunkach MO, w szpitalach, izbach wytrzeźwień, pogotowiu ratunkowym, hotelach etc. nie ma żadnej wzmianki, aby denat w którymkolwiek z tych miejsc znajdował się między 20 a 23 lutego. Na tym dowodzie negatywnym jak również i na tym, że żaden z milicjantów KDHO Łódź-Bałuty nie przyznał się do kontaktowania się z Kowalczykiem - przypomnijmy, że w sprawie zabójstwa Gidelskiego czterej przesłuchujący go milicjanci nie przyznali się do winy w sytuacji absolutnie ewidentnej - Prokurator Wojewódzki oparł swoją decyzję o umorzeniu śledztwa z powodu niewykrycia sprawcy.
W śledztwie nie udało się stwierdzić, co robił i gdzie przebywał Jan Kowalczyk przez ostatnie 60 godzin swojego życia. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, ze denat w chwili śmierci był zupełnie trzeźwy. Jest to o tyle ważne, ze świadkowie zgodnie przyznają, ze w ostatnim okresie przeń śmiercią stale nadużywał on alkoholu. Nie odpowiedziano więc na pytanie co mógł robić Kowalczyk przez dwie i pół doby nie wracając do domu, nie chodząc do pracy i nie będąc przez nikogo widzianym w dzielnicy, gdzie był powszechnie znany, gdzie mieścił się jego dom i komenda dzielnicowa MO i wreszcie blok, pod którym znaleziono jego zwłoki. Nie odpowiedziano również na pytanie, w jaki sposób i w jakim celu, a także jakimi środkami sprawca ewentualnego wypadku drogowego przetransportował bezwładne ciało denata /87 kg/ z miejsca wypadku na chodnik pod blokiem mieszkalnym. Brak odpowiedzi na to pytanie jest tym istotniejszy, że matka zabitego wysuwa logiczną hipotezę, iż zabójcy zamierzali wwieźć ciało do mieszkania przyjaciółki funkcjonariusza MO Pająka, która mieszka właśnie na tej klatce schodowej, na X piętrze, aby stamtąd je zrzucić pozorując wypadek czy samobójstwo. Związek Zdzisława Pająka z tą właśnie sprawą nie jest taki ścisły i jednoznaczny jak ze sprawami poprzednimi, nie ma bezpośredniego dowodu jego udziału w zabójstwie, jednak zestawienie faktów opisanych w punktach poprzednich z tym, iż zwłoki Kowalczyka niesione były do klatki schodowej, na której mieszka przyjaciółka Pająka i konfidentka MO Grażyna Czuba i zostały przed nią porzucone z powodu spłoszenia sprawców przez wychodzącego do pracy świadka Sygułę, zmusza do formułowania podejrzeń o współudział w zbrodni właśnie pod adresem Zdzisława Pająka.
Obok pytań, poszlak i hipotez, obok mnożących się w aktach śledztwa niejasności, istnieje tam również jednak i dowód , że sprawcą śmierci Kowalczyka są organa Milicji Obywatelskiej. Na karcie drugiej akt znajduje się protokół oględzin zwłok sporządzony przez funkcjonariusza, który przybył na miejsce ich znalezienia. W protokole tym powiedziane jest wyraźnie, że denat ma na sobie spodnie koloru ciemnobrązowego spięte pasem. W toku śledztwa matka zabitego wielokrotnie zaprzeczała, by syn miał kiedykolwiek takie spodnie i by kiedykolwiek używał pasa, opisując jednocześnie te spodnie, w których syn ostatni raz wyszedł z domu, jasnobeżowe, szyte na miarę, dopasowane, z karczkiem. Te właśnie spodnie, zasadniczo różne od tych, w których denata znaleziono, zostały wydane w Prokuraturze jego matce po umorzeniu śledztwa. Dysponować zaś nimi mógł tylko ten, kto Kowalczyka zabił, a jego ciało porzucił pod klatką schodową bloku na ul. Marysińskiej. Dlaczego Kowalczyk został przebrany? Prawdopodobnie jego ciasne, dopasowane, szyte na miarę spodnie nie dały się wciągnąć na zmasakrowane, opuchnięte ciało ślady znęcania się noszą m.in. genitalia denata. Z tą hipotezą współgra również fakt, że zwrócone matce spodnie porozpruwane są i podarte w okolicach szwów na biodrach.
Formułujemy niniejszy akt oskarżenia jedynie pod adresem funkcjonariusza MO Pająka, którego współudział w dwu z opisanych zabójstw można uznać za udowodniony.
Nie dysponujemy i nie możemy dysponować równie przekonywującymi i bezspornymi dowodami przestępstw, których dopuściły się inne osoby zamieszane w niniejsze sprawy. Chodzi tu o takie czyny jak współudział w zabójstwach, fałszowanie dowodów, fałszywe zeznania, niedopełnienie obowiązków służbowych, stosowanie gróźb bezprawnych, etc.
Wszystkie opisane zabójstwa dokonane zostały na osobach karanych bądź podejrzanych o poważne przestępstwo; zachodzi uzasadniona obawa, iż funkcjonariusz Pająk i jego koledzy uważają za właściwe stosowanie wobec takich ludzi wszelkich pozaprawnych środków. Jest to postawa nie do zaakceptowania przez społeczeństwo - zarówno milicjant Pająk, jak jego koledzy i zwierzchnicy obowiązani są respektować oczywisty fakt, że przepisy Kodeksu Postępowania Karnego odnoszą się właśnie do postępowania z osobami podejrzanymi o dokonanie przestępstw, a morderstwa na takich osobach, dokonane, karane będą z całą surowością prawa. Podając niniejszy akt oskarżenia do publicznej wiadomości Biuro Interwencyjne KSS"KOR“ uważa za możliwe korzystanie z normalnych prerogatyw oskarżyciela publicznego; podniesione zarzuty powinny zostać zbadane w toku bezstronnego przewodu sądowego, w którym winny być wysłuchane argumenty, jakie będzie mogła wysunąć obrona.
1. Tekst ten napisałem w swoim imieniu. Kolegium redakcyjne "Biuletynu Informacyjnego”, wbrew mojej woli usunęło moje nazwisko, wyrażając w głosowaniu przekonanie, ze sierżant Pająk mógłby mnie zabić po jego opublikowaniu.
« Walc Jan, Akt oskarżenia, podpisane: Biuro Interwencyjne KSS "KOR", "Biuletyn Informacyjny" nr 5-6, 1979